Umawiałem się z nimi na spotkanie, a nie na fotografowanie – zdjęcie robiłem przy okazji.
Fotografowanie stało się dla mnie okazją do odnowienia znajomości z osobami, z którymi nie widziałem się od lat.
Komuś się powodziło, taki rowerek!
Godzinę czekałam na babcię zanim się przyszykowała.
Zrobcie, zróbcie… Aby na pokolenia zostało.
Spotkanie zaczęliśmy od obejrzenia filmu o Zofii Rydet. Potem poszło już łatwo.
Przyszłam do tej pani, ale zanim zrobiłyśmy zdjęcie, czekałam ponad godzinę – mówiła, że „rychtuje się do fotografii”.
Zrobiliśmy zdjęcie, a potem on usiadł i zaczął pokazywać mi swoje rodzinne fotografie. I to było prawdziwe spotkanie.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.