Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
Kredens jest rozebrany, bo się rozpadał. To krzesełko się zachowało. Pod śliwką stoi.
Na zdjęciu jest moja znajoma, której nie widziałam siedem lat. Ta fotografia była okazją do ponownego spotkania.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Zastanawiam się, czy gdyby Zofia Rydet fotografowała dzisiaj, to czy robiłaby to w kolorze?
Godzinę czekałam na babcię zanim się przyszykowała.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
To była niedziela. Gdy przyszłam, ta pani czekała z rosołem na córkę.
Na poczcie jest bezwzględny zakaz robienia zdjęć, trzeba mieć zgodę naczelnika, musiała to zrobić z zaskoczenia.
Najważniejszy jest czas – ważne, aby dla fotografowanych osób mieć czas, bo to on buduje zaufanie.