Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Umawiałem się z nimi na spotkanie, a nie na fotografowanie – zdjęcie robiłem przy okazji.
To była okazja, aby spotkać się z tymi, których znam, ale mam dla nich mało czasu oraz z tymi, których nie znałam, a teraz chcę do nich wracać.
Najważniejszy jest czas – ważne, aby dla fotografowanych osób mieć czas, bo to on buduje zaufanie.
We wiaderku woda, kurczę, a teraz krany…
Ta już ma dziś troje dzieci
Przez tydzień codziennie robiłam jedno zdjęcie – nie rozstawałam się z aparatem i statywem.
Umówiłem się z panią, która była najstarsza w miejscowości. Nie zdążyłem – zmarła przed naszym spotkaniem.
Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.
To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.