O! widać drewniane powały, to było zamiast sufitów. Dom był jeszcze kryty strzechą.
Moi bohaterowie sami wybierali sobie miejsce do zdjęcia – takie, aby czuli się w nim dobrze.
Komuś się powodziło, taki rowerek!
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Przez tydzień codziennie robiłam jedno zdjęcie – nie rozstawałam się z aparatem i statywem.
Ta kołyska nadal jest u nas w domu.
Miał takie zarąbiste włosy. Wszystkie się w nim kochały.
Dzięki temu projektowi zajrzałam do domu, małej chaty, którą często mijam i która zawsze mnie intrygowała.
Niedawno się przeprowadziłam. Pomyślałam, że to dobry pomysł, aby poznać swoich sąsiadów.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.