Dla mnie te spotkania były początkiem mojego własnego, fotograficznego projektu.
Ta kołyska nadal jest u nas w domu.
Nie było łazienek, nikt nie chorował, nie było grypy żołądkowej, w jednej bańce czysta woda, w drugiej brudna.
Najważniejszy jest czas – ważne, aby dla fotografowanych osób mieć czas, bo to on buduje zaufanie.
Szkoda, że nie po góralsku. Jak następnym razem będziecie robić, to się przebierzemy
Mimo, że dobrze znam te osoby, a w ich domach bywałam, to zwróciłam uwagę na takie rzeczy, których nie zauważyłam nigdy wcześniej.
To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.
Miał takie zarąbiste włosy. Wszystkie się w nim kochały.
Pierwszą rzeczą było wspólne oglądanie zdjęć Zofii Rydet. Opowiadałam o tym, jak ona pracowała, co robiła. I to wszystkich przekonywało.
Tego domu już nie ma