Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.
Zanim zrobiłam zdjęcie, jeszcze zbiegła po buty, aby na zdjęciu nie być w kapciach.
Pierwszą rzeczą było wspólne oglądanie zdjęć Zofii Rydet. Opowiadałam o tym, jak ona pracowała, co robiła. I to wszystkich przekonywało.
To prawdziwa gozdowska chałupa.
Zawsze pytałam, czy chcą ode mnie w zamian jakieś specjalne zdjęcie, jako prezent.
Ujmijcie tak, aby było widać tę starodawną kuchnię. Bo to zaraz takich nie będzie wcale.
Dzięki temu projektowi zajrzałam do domu, małej chaty, którą często mijam i która zawsze mnie intrygowała.
Godzinę czekałam na babcię zanim się przyszykowała.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.