To była okazja do tego, aby poznać ludzi, z którymi na co dzień pracuję.
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
Szafa wbudowana w ścianę pomiędzy dwoma izbami – charakterystyczna, dużo osób tak tu miało
Spotkanie zaczęliśmy od obejrzenia filmu o Zofii Rydet. Potem poszło już łatwo.
Przez tydzień codziennie robiłam jedno zdjęcie – nie rozstawałam się z aparatem i statywem.
To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
Tego domu już nie ma
Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.
To była niedziela. Gdy przyszłam, ta pani czekała z rosołem na córkę.