Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Zawsze pytałam, czy chcą ode mnie w zamian jakieś specjalne zdjęcie, jako prezent.
Dzięki temu projektowi zajrzałam do domu, małej chaty, którą często mijam i która zawsze mnie intrygowała.
Ja wtedy miałam 7 lat.
Zrobcie, zróbcie… Aby na pokolenia zostało.
Nie było łazienek, nikt nie chorował, nie było grypy żołądkowej, w jednej bańce czysta woda, w drugiej brudna.
Fotografowałam osoby ze spuszczonym wzorkiem – to mnie różni do Zofii Rydet. Chciałam, aby te osoby zachowały to spojrzenie dla siebie.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.