Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
Kredens jest rozebrany, bo się rozpadał. To krzesełko się zachowało. Pod śliwką stoi.
Komuś się powodziło, taki rowerek!
A to przecież nasz dom! I ta stara grusza, i rowery, studnia… I nawet majtki się twoje suszą!
Fotografowanie stało się dla mnie okazją do odnowienia znajomości z osobami, z którymi nie widziałem się od lat.
Tak jak wtedy mam stanąć? Ze chrztu wtedy przyszliśmy, z kościoła. Teraz córka ma 32 lata.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Ujmijcie tak, aby było widać tę starodawną kuchnię. Bo to zaraz takich nie będzie wcale.
Starsze osoby często odmawiają zdjęcia. Zofii Rydet było łatwiej, bo sama była starsza.
O! widać drewniane powały, to było zamiast sufitów. Dom był jeszcze kryty strzechą.